Nigdy nie należałam do osób szczupłych. Zawsze miałam nadwagę, byłam taka puszysta albo jak to niektórzy mówili, przy kości, taka osoba z tendencją do tycia. Oczywiście do tego pełno kompleksów, głównie dotyczących wyglądu. Kiedy byłam nastolatką, poczucie bycia gorszym, bo koleżanki miały chłopaków, a ja nie, jeszcze bardziej te kompleksy pogłębiało. Jakoś sobie z tym radziłam, bo miałam dużo znajomych, z którymi lubiłam się spotykać, ale to nie sprawiało, że kompleksy znikały. Dodam, że w życiu przeszłam nie jedną operację nogi i świadomość, że noga wygląda jak wygląda, a była w tym czasie krótsza od zdrowej, a przez to i cała sylwetka była trochę asymetryczna, również wpływało na to, że czułam te swoje kompleksy. Dzisiaj po skrócie nie ma śladu, ale o tym opowiem Wam kiedy indziej.
Im bardziej starsza, tym w wyglądzie i odczuciach nic się nie zmieniało. Do tego dochodziło jeszcze to, że nie za bardzo umiałam się ubrać tak, jak to robiły inne koleżanki czy w ogóle kobiety w moim wieku, czyli tzw modnie. Wynikało to głównie z tego, że ciężko mi było znaleźć rzeczy, które by były fajne i modne i jednocześnie w moim rozmiarze.
Z jedzeniem było tak, jak u większości osób z nadwagą. Pewne nawyki wyniesione z domu, do tego podjadanie słodyczy czy innych rzeczy. Jestem z tego pokolenia, które wyrosło jeszcze bez hamburgerów i pizzy, bo tego zwyczajnie nie było. Dlatego jedzenie fast-foodów nie było moim problemem, bardziej słodycze, a głównie to, co było czekoladowe.
Aż przyszedł taki moment w moim życiu, dokładnie luty 2014r., że miałam już dość i swojego wyglądu i tych moich kompleksów i w ogóle takiej siebie, która czuła się zraniona, jak tylko ktoś powiedział coś do mnie, co według mnie było przykre, a tak naprawdę takie nie było. Zaczęło mi to zwyczajnie przeszkadzać. Poczułam siłę w sobie do tego, by coś z tym zrobić. Dotarło do mnie, że dlaczego mam czuć się mniej warta tylko dlatego, że jestem kim jestem. Chciałam dbać o to moje ciało, bez względu na to jak ono wtedy wyglądało. To nie ono było winne, że takie było, ale to co siedziało w mojej głowie i co próbowałam niwelować poprzez swoje ówczesne nawyki, a biedne ciało po prostu przyjmowało na siebie to wszystko co w nie wciskałam. Zaczęłam je traktować jak swojego najlepszego przyjaciela. Oczywiście to nie było tak, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystko się nagle zmieniło. Mózg przyzwyczajony do pewnych rzeczy i stare nawyki nie chciały dać za wygraną, ale ja z uporem maniaka, mimo potknięć, szłam do przodu. To było coś mojego, na co miałam wpływ i nie pozwalałam, by ktoś mi przeszkadzał w mojej zmianie.
Pomału wprowadzałam zmiany w moim codziennym życiu, na nowo zaczęłam ustawiać swój dzienny rytm, aż nowe nawyki stały się jego stałym elementem, jak każda inna czynność wykonywana w ciągu dnia. To co osiągnęłam wynikało z tego, że taki był mój cel, na tym mi zwyczajnie zależało. Nie miałam poczucia, że robię to, bo muszę, że to było coś na siłę. W ogóle nie myślałam, że z czymś walczę, toczę ciężkie boje, że teraz mam tyle wyrzeczeń. Ja chciałam to zrobić, po prostu dbać o siebie. Pracuję nad sobą cały czas, by być codziennie lepszą wersją siebie i to dla siebie, a nie dla innych. Bo to nie opinia innych ma decydować, czy będę czuła się dobrze czy nie, ale ja sama. Zasada jest prosta, chcesz i zależy Ci na czymś, to działaj. Nie chcesz, nie rób nic, bo nic na siłę, ale wtedy nie narzekaj, że coś nie wychodzi. Samo z siebie to nie wyjdzie nic.
Cieszę się z tego, gdzie jestem dzisiaj. Błędy traktuję jak ważne lekcje, a nie porażki. Nie zniechęcam się, kiedy coś nie wyjdzie, tylko staram się to przemyśleć, jak to zrobić lepiej. Czasami trwa to chwilę, a czasami dłużej, ale nie rezygnuję.
Każdy z nas ma inne życie, z różnymi obowiązkami i tylko my mamy możliwość, by coś w tym naszym życiu zmienić, jeżeli czujemy, że jest nam to potrzebne. Poukładać wszystko tak, by osiągnąć to, na czym nam zależy i czego chcemy. Nieważne ile to będzie trwało, ale wiem, że gra jest warta świeczki. Realizujcie swoje cele i marzenia, ale tylko wtedy kiedy to będzie wychodziło od Was samych, a nie że tego chcą inni, czy że tak powinno być, bo inni tak robią. To jest coś waszego i róbcie to dla siebie, bo tak czujecie i tego chcecie.
Pamiętajcie, siła jest w nas!
Zdjęcie w nagłówku artykułu: ©Pixabay